Wzięłam dziś dzień wolnego, aby pojechać z Kariną na rozprawę w sprawie posadowskich koni. Jednak z powodu choroby (niestety, nie Dżonego B.) rozprawa została odwołana. Ale co się wzięło wolne, to się nie odweźmie, nie? Przed maratonem trzeba się wyspać.
Z leksza się wyspałam, Milena przyjechała ok. 17 i zabrałam ją do Eurokosu. Niestety, taka bezpośrednia konfrontacja z szeroką ofertą hurtowni skończyła się zakupami większymi, niż planowane. I tak Milena poszerzyła gamę kolorystyczną...
Oczywiście, nie obyło się bez przygód z Mileną, człowiekiem-przypałem. :-D
Obojętnie, czy to oficjalny seans kinowy, czy to seans przed laptopem na tapczanie, Żuber musi być. Niby tak sobie pomyślałam - że przecież nie wolno nic wnosić na salę - ale w obliczu wielkiego plecaka, wypełnionego czipsami, żelkami i tigerami taka uwaga byłaby czystą hipokryzją. I tak nikt nigdy nie zwracał na to uwagi.
Do czasu... :-p
Dziewczyny poszły na fajkę, a ja sobie siedzę grzecznie i sprawdzam, kto się nudzi na fejsie o 1 w nocy. Nagle kątem oka dostrzegłam zamieszanie. Panowie ochroniarze wyprosili z sali kolegów z flaszką... zanim zdążyłam się zastanowić, dostrzegli piwo Mileny, zostawione w miejscu na kubek. No i tak potem sterczeli i czekali całą przerwę... Ich cierpliwość została wynagrodzona, mogli sobie pomacać w torebkach Mileny i Dagmary. Co ciekawe, zabrali Milenie piwo, ale zostawili wielki nóż. Chyba nie chodziło o bezpieczeństwo, tylko o małe wpływy z sprzedaży napojów :-p Nie tędy droga, - jakby mała kawa nie kosztowała 10 zł, tylko mniej, to pewnie nikt by nie przyszedł z termosem.
Milena była wstrząśnięta tym traumatycznym wydarzeniem do 10 rano.
Film świetny, moim zdaniem każda część jest lepsza od poprzedniej. A to ewenement!
Nie zasnęłam ani na sekundę!
Polecam bardzo :-)
Polecam bardzo :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
komentarze na moim blogu