Grzybing

IT'S GRZYBING TIME!

Jak co roku wszyscy uderzają po lasu zbierać grzybnię, której nikomu nie chce się później obrabiać, a co dopiero jeść. Jednak wszyscy wypatrują każdego najmniejszego grzybka i zazdrośnie patrzą w cudze koszyki. Moim zdaniem lasu nigdy za wiele, równie dobrze mogę zbierać grzyby, jak i np. szyszki. (Tylko kleszczy wolałabym nie zbierać).

Takich NIE zbieramy.

   

Zaczęło się nieśmiało. Małe i jakieś takie obżarte.

Chodzę i chodzę...

Na początku łapczywy grzybiarz idzie w ilość, nie w jakość.

Potem odkryłam MIODÓWKI i zaraz mi się koszyk zapełnił.
Wszyscy nimi gardzili i zrobiło mi się ich żal....

Zbierałam także inne okazy (kosiłam wszystko z gąbeczką)

Pierwszy koszyk zapełniony :D
Zocha i Krzychy także nie próżnowali. Odkryliśmy bardzo gęsty zagajniczek, który
okazał się prawdziwą Krainą Grzybów. I tam odkryliśmy jak skutecznie grzyb.
Wręcz nie opłacało się wstawać i chodziliśmy po lesie na czworakach.





W tym roku grzyby były takie ogromne, ze nawet ja je widziałam.


 W domu nadszedł czas na ostateczną weryfikację zebranych plonów. No bo wiadomo,
z gąbeczką - czyli jadalne, ale czy smaczne? Lepiej nie zrujnować wigilijnego bigosu...

Kozak?
Prawdziwek?
PO PROSTU GRZYB???
tzw. grzyb zwykły

Miodówka?
   Dzień zaczął się dla nas o 5 rano (jak to? to w ciągu doby są dwie godziny piąte? SZOK), a to jeszcze nie koniec. Obróbka grzybni nie może zostać odwleczona w czasie. Tak więc zapitalamy do Carfa po suszarkę, bo inaczej przyjdzie nam naniziwać na niteczki. Na szczęście supermarket jest na bieżąco z potrzebami klientów, więc udało się nabyć urządzonko...

Na chuj nam tyle grzybów????

Te wszystkie grzyby muszą się zmieścić w tej małej suszarce...
    Na chuj nam tyle grzybów i co w zasadzie z nimi zrobić? Część do ususzenia, to proste. Pociąć w paski i rozłożyć na blaszce. Musiałam usuwać ślimaki, bo Zocha się ich brzydziła. Zadanie wydawało się banalne, dopóki Zocha nie odkryła, że w grzybach są ROBACZKI.  Zaczęło się oglądanie każdego grzyba pod lupą, co upośledzało nieco proces przeróbki materiału. Krzychu nie wytrzymał:
- Weź przestań, i tak nie będziesz tego jadła...

    Szkoda robaczków, bo część usmażyła się żywcem w piekarniku XD Wzbogacą wigilijny bigos. Zobaczycie, ze w tym roku będzie lepszy niż kiedykolwiek. Grzyby może i były ogromne i wyglądały na zdrowe, jednakowoż po skrupulatnie przeprowadzonej sekcji okazało się, że robaczki były pierwsze...
    Mimo odrzucenia znacznej części zbiorów nadal stoimy przed tymi dwoma pytaniami:

    NA CHUJ NAM TYLE GRZYBÓW I CO Z NIMI ZROBIĆ?

 
   Jak wiadomo, na te pytania odpowiedź zna tylko google. Niejedną odpowiedź. Bardzo dużo sprzecznych odpowiedzi... Przed mrożeniem grzybów należałoby je obgotować. Ile, w czym i jak długo - zaraz znalazło się 15 wzajemnie wykluczających się przepisów. 3 minuty, 5 minut, w wodzie, wylać wodę, wymienić wodę... Przestałam nadążać, gdy wyczytała, że trzeba ugotować robak... tzn grzyby w kamiennym garnku. Ja tu tylko kroję.

Zocha zamarła.
- Jezu, a kto wie, co jest w środku tych grzybów do zamrożenia?!!!
Jak to co? NIESPODZIANKA!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

komentarze na moim blogu